środa, 2 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 3- MYSTIC FALLS


~~Stefan~~

 
Jasne promienie słońca przeszły poprzez okno, oświecając moją trupią cerę. Spojrzałem dookoła siebie, całkowicie nie rozpoznając owego miejsca, moja sypialnia miała przecież całkiem inny wystrój. Po chwili zauważyłem śpiącą obok mnie Rebekah i nagle po dotknięciu przeze mnie dłonią głowy wszelkie wspomnienia dotyczące uprzedniej nocy powróciły. Przypomniałem sobie jak bardzo jej pragnąłem, jak wszelkie wspomnienia o Elenie przy niej po prostu wymierały, jednak aktualnie nie uważałem jej jak obiekt seksualny. Powolnie próbowałem  wstać z posłania aby w jak najszybszym tempie uciec z pokoju, jednak ona była szybsza i we wręcz błyskawicznym tempie złapała mnie dłonią za nadgarstek.

-Tak szybko wybywasz ?- spytała z tym swoim wyjątkowym akcentem
-Pójdę się umyć.- wyjaśniłem, biorąc  w dłoń koszulę i spodnie
-Pamiętaj, tego nie da się wymazać.- wampirzyca uśmiechnęła się diabolicznie, po czym w pełni zadowolona odchyliła rąbek kołdry  pokazując mi swoje ciało, po czym z kolei pobiegła do łazienki zamykając się w niej. 

Potrząsnąłem lekko głową, ignorując jej zaloty, po czym bez zbędnych słów opuściłem jej sypialnie i udałem się do  swojej.

~~Bella~~

Alice od wczoraj zachowywała się znacznie dziwniej aniżeli wcześniej. Była taka niepewna i unikała kontaktu z nami wszystkimi. Po chwili poczułam czyiś dotyk dłoni  na ramieniu. To był mój mąż Edward. Uśmiechnął się do mnie ciepło, po czym pocałował lekko w usta.

-Idziesz z Nami na polowanie ?- spytał mnie
-Nie jestem głodna.- wyjaśniłam szybko, chociaż prawdę mówiąc ból jaki odczuwałam był okropny- Miłej zabawy.- dodałam, po czym wypuściłam się z jego uścisku i poszłam usiąść do salonu. Po chwili spostrzegłam się, że obok mnie powolnym krokiem skrada się Alice.
-Myślałam, ze poszłaś z nimi.- wydukała znacznie zdziwiona moją obecnością
-Taa.- odparłam- Nie byłam głodna, a ty dlaczego zostałaś ?- spytałam zaciekawiona
-Nie byłam głodna.- wyjaśniła tak samo kłamliwym jak mój tonem głosu
-Mogę cię o coś spytać ?- wyrzuciłam  z siebie w końcu
-Jasne, pytaj o co chcesz.- Alice nerwowo schowała  ręce, odwracając wzrok w każdą  możliwą stronę, tylko aby nie spotkać się z moimi oczami
-Ostatnio dziwnie się zachowujesz, czy wszystko u Ciebie w porządku ?- spytałam powoli
-Oczywiście, ze tak.- powiedziała luźno, aczkolwiek ja wyczuwałam w tym nutkę niepewności
-Alice, przy mnie nie musisz kłamać.-pokręciłam karcąco głową, obserwując jej zachowanie
-Dobrze, powiem ci, ale oni słowa Edwardowi.- powiedziała, a ja cała aż napięłam mięśnie ze zdenerwowania- Miałam wizję o Renesmee, ona zabiła jakiegoś człowieka, zostawiła jego ciało i odeszła w czyjąś stronę, nie wiem kogo, ale to było wyjątkowo realistyczne, jeszcze nigdy nie widziałam czegoś tak mocno.- dodała brunetka, a mnie aż przeszedł dreszcz
-Renesmee żywi się na krwi ludzkiej ?- upewniłam się
-Tak, ona przesadza Bello.- powiedziała twardo kobieta- Jeśli długo będzie prowadzić taki styl życia uzależni się i straci całkowitą kontrolę nad sobą, stanie się bestią, dla której jedynym sensem życia będzie krew. –dodała, a ja cała aż zbladłam
-Nie wiedziałam, ze jest aż tak źle.- odparłam
-Jest jeszcze gorzej, dlatego Edward nie może się o niczym dowiedzieć.- wyjaśniła
-Dlaczego ?- spytałam zbita z tropu
-Bez obrazy, ale Twój małżonek jest bardzo porywczym mężczyzną i mógłby pod wpływem emocji zrobić coś czego by żałował.- wytknęłam mi chochlikowata przyjaciółka
-Masz racje, zostawmy to dla siebie.- powiedziałam szybko, słysząc iż reszta rodziny wchodzi do domu

Alice tylko przytaknęła głową, po czym obie przybrałyśmy radosne maski na twarze, gdyż wszyscy Cullenowie byli już w salonie. Moim największym zmartwieniem było teraz odnalezienie Nessie póki nie będzie za późno, póki nie stanie się rzecz przed którą próbowaliśmy ją ochronić, póki nie stanie się zabójcą.

~~Renesmee~~

Poranek był nad wymiar słoneczny. Kiedy tylko zwlekłam się  z łóżka podeszłam  do stolika, na którym stała szklanka pełna krwi. Mój brzuch powtórnie był pełny, a ja w try miga pobiegłam do łazienki i wyszykowałam się. Wzięłam swoje wszystkie rzeczy i wpakowałam je do bagażnika samochodu Klausa, po czym powróciłam do środka, gdzie była cała trójka.

-Mystic Falls spodoba ci się.- powiedziała ni stąd ni zowąd Rebekah
-Mam taką nadzieję.- odparłam szybko
-Razem pokażemy tym pustym sukom klasę.- odparła zadowolona blondynka, która co chwila spoglądała ukradkiem na Stefana.
-Dobra dziewczyny, Renesmee ty jedziesz ze mną, Rebekah ze Stefanem. – Klaus klasnął w dłonie, ciągnąc mnie za sobą
-Myślisz, ze to dobry pomysł biorąc pod uwagę co wczoraj widzieliśmy ?- spytałam go, kiedy byliśmy już w środku pojazdu
-Nie wiem, ale może być zabawnie.- Klaus wzruszył ramionami, po czym ruszył z piskiem opon spode parkingu
-Wiesz właściwie to prawie w ogóle się nie znamy.- wydukałam w końcu
-Pytaj o co chcesz.- odparł Klaus, posyłając mi uśmieszek
-Pasje ?- spytałam, wbijając w niego wzrok
-Oprócz takich całkiem oczywistych typu krew i alkohol kocham rysować i grać na pianinie.- odparł pierwotny, a ja ze zdziwienia wybałuszyłam oczy
-Ty rysujesz i grasz ?- spytałam ciągle z trudem wymawiając te słowa
-Jasne, co w tym dziwnego ?- spytał mnie szatyn
- Nie wiem, myślałam, ze ktoś taki jak ty ma inne upodobania.- odparłam szybko
-Ktoś taki jak ja.- hybryda prychnęła- To, ze jestem drapieżnikiem nie czyni ze mnie nudnego, pozbawionego pasji wampira.- dodał pewnie
-Masz racje, ja też kocham grać na pianinie i pisać.- powiedziałam ściszając głos
-Co dokładniej piszesz ?- spytał zaciekawiony pierwotny
-Różne książki, wiersze…- ciągnęłam
-Musisz mi kiedyś coś przeczytać.- odparł z podziwem mężczyzna
-Tylko jeśli ty pokarzesz mi swoje rysunki.- wtrąciłam
-Skoro nalegasz.- pierwotny uśmiechnął się, a ja cicho zaśmiałam. W jego towarzystwie wszystko było takie proste, udane.

~~Rebekah~~

 
Droga do Mystic Falls bardzo mi się dłużyła, jednak nie dawałam po sobie poznać, ze jestem już nudzona. Stefan nie patrzyła na mnie nawet przez chwilę, jego jedynym priorytetem była teraz pusta i ciemna droga.

-Długo będziesz się na mnie boczył ?- spytałam ciężko wzdychając
-Nie boczę się na Ciebie.-zaprzeczył szybko blondyn
-Tylko ?- wiedziałam, ze zawsze jest jakieś drugie dno
-Nie chcę ci robić nadziei okej ?- zmarszczyłam brwi- Nic do Ciebie nie czuje, a to co wydarzyło się wczorajszej nocy było skutkiem wymieszania alkoholu i krwi.- parsknęłam śmiechem
-Myślisz, że jest mi przykro ?- spytałam ironicznie- Błagam, nie przeceniaj się zbytnio.-dodałam pewnie, poczułam jak wampir z ulgą wypuszcza powietrze
-Nie jesteś na mnie zła,  że cię wykorzystałem ?- spytał mnie wampir
-Po pierwsze to ja wykorzystałam to, że byłeś pijany żeby się z Tobą przespać, a po drugie ja tak samo jak ty nic już nie czuję, a sex to sex.- moja przemowa była wspaniała, tak właśnie było a bynajmniej tak to sobie wyobrażałam.
-To dobrze.- wydukał Salvatore
-Spokojnie, wiem, że tylko czekasz żeby pójść do tej durnej Gilbertówny.- odparłam szybko
-Ona nie jest.- przerwałam mu
-Zgłośnij.- krzyknęłam na cały samochód, bo w radiu leciała akurat piosenka Fun- We are young. Ona uratowała  mnie od dłuższej rozmowy ze Stefanem. Westchnęłam głęboko śpiewając ją i odpoczywając, wreszcie.

~~Jacob~~

W głowie dudniły mi jej ciągłe słowa, dotyczące tego, że mnie nie kocha. Akceptowałem to, chociaż  z trudem, bo sam żywiłem do niej coś czego nie da się opisać. To nie była tylko zwykła magia, to było coś głębszego, to była miłość.
Ona tak szybko wyjechała, a ja nie zdążyłem  jej powiedzieć  o tym, ze możemy zostać chociaż przyjaciółmi. Jedyne czego pragnąłem to móc widzieć na jej twarzy szczęście, bo jeśli nie czuje go, będąc przy mnie to ja jestem w stanie to całkowicie zrozumieć. Nikogo nie można zmusić do kochania i ja to całkowicie rozumiem.
Poczułem jak czyjaś ręka dotyka moje ramienia. Obróciłem się, a zauważyłem Bellę. Moja przyjaciółka bardzo dawno mnie nie odwiedzała, ale może to dlatego, że wyszła za mąż i to ja zazwyczaj nawiedzałem jej dom.

-Dawno mnie nie odwiedzałaś.- uśmiechnąłem się w jej stronę
-Ty za to, odwiedzałeś mnie często.- odparła wampirzyca, siadając na kamieniu- Przyszłam prosić cię o pomoc.- dodała  brunetka
-Słucham cię.- znowu się uśmiechnąłem, tyle że tym razem mniej szczerze
-Chodzi o Renesmee.- poczułem  jak moje serce szybciej bije.- Alice miała wizję, ona powoli traci kontrolę.- dodała
-To jej sprawa, jeśli woli pić krew ludzi powinniście to zrozumieć.- powiedziałem wzruszając ramionami
-Jake przestań.- wrzasnęła- Pomóż mi ją znaleźć, zrób to dla mnie, dla niej.- przewróciłem oczami
-Prawdziwy przyjaciel by to zrobił.- ugryzłem się w wargę- Pomogę, ale nie obiecuję, ze  to się na cokolwiek zda.- dodałem, a po chwili Cullenówna była już w moich ramionach
-Dziękuję ci Jake, jesteś niezastąpiony.- odparła ze łzami w oczach brunetka
-Właściwie co może się jej stać, po przedawkowaniu krwi ?- spytałem w końcu
-Ona nie będzie niczego czuła i w końcu dochodzi do takiego momentu kiedy wszystko staje się obojętne, kiedy nic dla ciebie nie jest ważne, a jedynym priorytetem staje się śmierć.- wyjaśniła Bella, z trudem przełykając ślinę
-Dlatego nie pijecie ludzkiej krwi ?- upewniłem się
-Tak, ale chodzi też o szacunek.- zaakcentowała wampirzyca- My też kiedyś nimi byliśmy, my wszyscy jesteśmy ulepszonymi kopiami ludzi  i nie zniosłabym myśli, ze mogłabym bezwiednie wszystkich zabijać.- wyjaśniła po chwili
-Dawaliście kiedykolwiek Renesmee krew ?- spytałem
-Nie, od czasu kiedy byłam z nią w ciąży nigdy jej nie spożywała.- odparła Bella
-Pewnie dlatego ciągle jej teraz łaknie.- powiedziałem zastanawiając się
-Tak, wiem że to nasza wina.- po jej policzku popłynęła łza. Podszedłem bliżej niej i mocno do siebie przytuliłem.
-nie możesz się o wszystko obwiniać Bello.- dodałem w pełni świadomy swoich słów
-Dziękuję za wszystko.- dodała, po czym podeszła do drzwi i złapała za ich klamkę- Ona cię kochała.- dodała, po czym odeszła do swojego domu.
,,Ona cię kochała’’- owe słowa dudniły mi teraz w głowie. Jak to możliwe skoro przez całe życie twierdziła, ze jestem tylko jej przyjacielem, jak to możliwe skoro mówiła mi prosto w twarz iż nic do mnie nie czuje ? Miałem mętlik w głowie. Może kiedy ją odnajdę wszystko się zmieni. Tak bardzo chciałem z nią tylko porozmawiać, nic jej nie narzucać i wysłuchać, chciałem być jej przyjacielem jak dawniej.

~~Klaus~~

Pod wieczór byliśmy na miejscu. Mój dom nie zmienił się nawet w jednym  calu. Z jego środka natomiast dobijała się głośna, bardzo donośna muzyka. Jedyne możliwe skojarzenie w owym momencie to KOL. Tylko on łamał wszelkie prawa i denerwował sąsiadów. Pokręciłem głową, prowadząc Renesmee do środka rezydencji, jaką zamieszkiwałem. W środku na kanapie siedział mój pół nagi brat, sączący alkohol, popijający go  alkoholem. Pokręciłem karcąco głową.

-Dosyć tej zabawy dziewczęta.- powiedziałem szarmancko, podchodząc do każdej z owych dam po czym wyprowadziłem je na zewnątrz
-Ty to zawsze umiesz zepsuć dobrą zabawę.- wytknął mi Kol. Westchnąłem ciężko wypuszczając powietrze.
-Renesmee to mój brat Kol, Kol to  Renesmee.- mój brat podszedł do rudej nastolatki i ucałował ją w dłoń
-Miło mi poznać.- odparł z udawanym akcentem. Przewróciłem oczami.
-Pokarzę ci twój pokój. – pociągnąłem ją za sobą, do dużej, przestronnej sypialni.- Mam nadzieję, że ci się spodoba.- dodałem
-jest piękny.- skwitowała- Dziękuję- dodała, siadając w fotelu
-Mam, nadzieję, ze owym świetle będzie ci się dobrze pisać.- dodałem, podając jej gruby notatnik i długopis
-O wszystkim pomyślałeś.- wytknęła mi
-Zawsze o wszystkim myślę.- uśmiechnąłem się, po czym wyszedłem z pokoju, wracając do salonu, gdzie ujrzałem kłócących się Rebekah z Kolem.- Jak dzieci.- przewróciłem oczami
-Ładna ta Renesmee.- powiedział Kol, siadając rozłożyście na kanapie
-Wiem o czym myślisz bracie, odpuść sobie.- powiedziałem twardo
-Oh, tak łatwo mnie osądzasz.- prychnąłem, idąc do swojego pokoju. Miałem wreszcie wenę i jedyne o czym aktualnie pragnąłem to rysowanie, szkicowanie i picie alkoholu oczywiście.
~~Stefan~~

Stałem już przed rezydencją, w której przez tyle lat zamieszkiwałem. Zapach jaki roznosił się z ogrodu tak bardzo przypominał mi zapracowanego przy roślinach Zacha. Westchnąłem, łapiąc za klamkę od drzwi. Rzuciłem wszystkie swoje walizki w wąskim korytarzu, po czym wszedłem do salonu, gdzie przy kominku stał Damon. Mój brat rychło się obrócił i wybałuszył szeroko oczy.

-Stefan?
-Witaj bracie. – i zapadła ta dziwna, bolesna cisza.

______________________________________________________

HMM WŁAŚCIWIE TO MAM NAPISANE ROZDZIAŁY DO OKOŁO 5, ALE NA RAZIE NIE MAM AŻ TAKIEJ WENY, WIĘC BĘDĘ DODAWAĆ POWOLI, BO NA RAZIE MAM NA ZAPAS. HEHEHE.
AKTORKA, KTÓRA GRA U MNIE RENESMEE TO LYDIA MARTIN ( TU MASZ JEJ TUMBLRA http://www.tumblr.com/tagged/lydia-martin)

ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA : ))

wtorek, 1 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 2- CHICAGO



Po kilkunastu minutach dotarłam na miejsce. W oddali zobaczyłam szczupłą, pewną siebie dziewczynę, która tylko jak mnie zauważyła przybiegła do mnie w wampirzym tempie.

-Ty jesteś Renesmee ?- upewniła się blondynka. Machnęłam głową- Rebekah- nastolatka uścisnęła moją dłoń- Klaus mówił, że możemy się polubić, co jest rzadkie więc pomyślałam,  że pójdziemy na zakupy.- dodała, szczerząc z zachwytu zęby
-A później pójdziemy coś przekąsić, jeśli wiesz o czym mówię ?- powiedziałam myśląc o cudownej konsystencji krwi
-Już cię lubię.- obie parsknęłyśmy śmiechem, idąc w stronę centrum handlowego

~~Klaus~~

W ręce miałem szkicownik, na którym próbowałem już od dobrej godziny narysować nową, interesującą znajomą. Kilka wyrwanych kartek i złamanych ołówków, poskutkowało idealnym portretem kogoś tak urodziwego jak ona. Zadowolony zamknąłem zeszyt, wkładając go tym samym szczelnie do jednej z szafek w biurku. Spojrzałem zmęczonym wzrokiem na zegarek, na którym to dobijała godzina 17. Byłem ciekaw kiedy moja upierdliwa siostra, wyglądająca jak ladacznica przyprowadzi Renesmee. Chicago, to miejsce przywoływało tyle wspaniałych wspomnień, poczynając od wielkiej ilości alkoholu, kończąc na dziewczynach, które rwały się wręcz do oddania swojej krwi. Po chwili do pokoju wszedł Stefan, pijący powoli Burbon. Zmierzyłem go wzrokiem, wytężając wzrok.

-Co cię do mnie sprowadza przyjacielu ? – Stefan przewrócił oczami, wiedziałem, że dla niego byłem tylko idiotycznym wrogiem, który chce zabić jego ukochaną śmiertelniczkę, ale poważnie jak można będąc wampirem pozwolić sobie na miłość? To nie dorzeczne. !
-Kiedy wracamy do Mystic Falls  ?- spytał znudzonym głosem blondyn. Zadawał mi to pytanie od dwóch miesięcy, a ja zawsze odpowiadałem to samo, a mianowicie : ,,Czas pokarze’’, jednak teraz postanowiłem zdobyć się na bardziej skrupulatną odpowiedź
-Chce pokazać Renesmee Chicago, zresztą sam stęskniłem się za tym miejscem.-westchnąłem marząc o tamtych czasach –Pamiętasz krew, alkohol ?- spytałem świadom tego, ze Stefan za wszelką cenę będzie próbował wyprzeć głowy owe wspomnienia
-Mam przebłyski dotyczące tego, ze wymazałeś mi pamięć idioto.- warknął z ironią wychodząc z pomieszczenia
-Pamiętaj o tym aby zamknąć drzwi.- krzyknąłem z ironią, powracając do poprzednich rozmyślań

~~Renesmee~~
-Co powiesz o tym ?- spytałam wychodząc zza kotary przebieralni, będąc ubraną jedynie w skąpą, bordową, aczkolwiek śliczną sukienkę
-To idealny strój na dzisiejszy wieczór.- powiedziała zadowolona Rebekah, również wychodząc z przebieralni. Miała na sobie przylegającą czarną sukienkę.
-Wyglądasz świetnie.- odparłam zachwycona, podziwiając jej wygląd, który robił piorunujące wrażenie
-Dzięki, jeszcze buty.- wampirzyca porwała mnie do stoiska, gdzie było mnóstwo kolorowych szpilek. Rozmarzona wybrałam czarne, a blondynka czerwone. Zadowolone podeszłyśmy do kasy i zapłaciłyśmy za nasze nowe cudeńka.
-A tak w ogóle to mamy jakieś plany na wieczór ?- spytałam w końcu, obserwując dziewczynę, obładowaną  nowymi ubraniami
-Ach tak.- nastolatka machnęła ręką- Klaus bredził cos o tym, ze pokarze ci Chicago.- dodała, wpakowując nasze rzeczy do bagażnika
-Jedziemy do Chicago ?- spytałam zachwycona
-Tak.- dziewczyna rozmarzyła się- To dopiero były czasy, dobrze wszystko pamiętam.- dodała- Wtedy Stefan był całkiem inny, był przyjacielem Klausa, kochał mnie.- dokończyła z żalem
-Kochał ?- w jej wypowiedzi wyczułam znaczny nacisk na czas przeszły
-Wszystko się zmieniło od czasu, kiedy Klaus wymazał mu pamięć, a on poznał, tą całą Elenę i stracił dla niej głowę.- powiedziała wściekle- To takie obrzydliwe.- dodała pewnie
-Co jest obrzydliwe ?- spytałam zbita z tropu
-Miłość, ona jest taka przereklamowana i nudna.- odburknęła wampirzyca
-Masz racje, sex, krew i alkohol, tylko to się liczy.- Rebekah słysząc moje słowa podniosła wyżej głowę i uśmiechnęła się
-Klaus miał pierwszy raz racje.- wyznała
-A mianowicie ?- spytałam
-Trafił swój na swego.- zaśmiałam się cicho
-Widzisz tamtych chłopaków ?- spytałam, pokazując dłonią, na garstkę młodych, przystojnych ludzi. Blondynka uśmiechnęła się-Nie wiem jak tym, ale ja zjadłabym już obiad.- dodałam, po czym obie podeszłyśmy do nich. Mężczyźni widząc nas jak na zawołanie zaprzestali poprzednich czynności, co poskutkowało ciągłym wpatrywaniem się w nas. Prychnęłam, jednak Rebekah szybko uderzyła mnie łokciem w brzuch.
-Cześć jestem Rebekah, a to moja przyjaciółka Renesmee.- blondynka przybrała miły i nazbyt słodki ton głosu- Mamy problem,  bo zepsuło nam się auto, może chcielibyście nam pomóc i zerknąć pod maskę ?- spytała wampirzyca, po czym w błyskawicznym tempie zahipnotyzowała ich
-Jasne.- szóstka młodych, tętniących życiem i świeżą krwią mężczyzna podążyła z  nami do samochodu. Rebekah wzięła dla siebie trójkę  na przednie siedzenie, a ja wzięła taką sama ilość na tylne.
-Jak macie na imię ?- spytałam przed rozpoczęciem posiłku
-Matthew, Thomas, Robert powiedzieli w błyskawicznym tempie
-No to smacznego.- wzruszyłam ramionami, po czym wbiłam swoje kły w szyję Matthew. Jego krew była bardzo gęsta, więc tym samym pożywna. Wiedziałam, ze zapełni mi ona pragnienie na długi moment. Kiedy wiedziałam, ze pozostaje w nim mało życia, a jego serce powolniej pulsuje oderwałam się od niego. – A teraz wyjdziesz na zewnątrz i pójdziesz do Starbacksa po kawę z podwójną śmietanką.- klepnęłam go w ramie a ten jak na zawołanie opuścił pojazd. Chwile później piłam już krew z dwóch innych ofiar i jeśli mam  być szczera to finalnie najlepiej smakował mi właśnie Matthew. Hm, trzeba będzie tu jeszcze kiedyś wrócić i go zasmakować.  Kiedy upewniłam się, ze Rebekah również skończyła swój obiad przesiadłam się na przednie siedzenie, by móc być bliżej niej.
-No to jedziemy do Chicago !- krzyknęła zadowolona
-O tak !- powiedziałam z takim samym zachwytem
-Możesz być pewna, ze jest tam o wiele więcej smacznym kąsków aniżeli w tym zapyziałym Forks.- powiedziała z pogardą Rebekah
-Trzymam cię za słowo.- wampirzyca uśmiechnęła się, przyspieszając, a ja tylko odwzajemniłam uśmiech widząc tabliczkę ,,ŻEGNAMY  FORKS, MAM NADZIEJĘ, ZE JESZCZE WRÓCISZ ‘’.

~~Alice~~

Siedziałam na kanapie, wtulona w klatkę piersiową mojego chłopaka Jaspera. Nagle jednak z tego cudownego spokoju wyrwała mnie napływająca w niesłychanym tempie wizja.

~~WIZJA~~

Siedziałam w lesie oparta o drzewo. Przez chwilę czułam ogromny, przeszywający chłód, który nasilił się po przebiegnięciu obok mnie jakiejś dziewczyny. Była cała zapłakana, a jej ubrania były w opłakanym stanie. Chwilę później minęła  mnie Renesmee. Zdziwiona otworzyłam  szerzej oczy, obserwując jak nastolatka dopada dziewczynę i wbija się w jej tętnicę. Ona nie mogła się powstrzymać o zabiła ją. Moja mała słodka Nessie zabiła człowieka, a na domiar złego po tym wszystkim zaczęła się głośno śmiać i zakopała martwe ciało. Chciałam za nią pobiec, zobaczyć do kogo podąża, jednak nagle wszelkie obrazy się rozmazały a ja ocknęłam się w ramionach Jaspera.

~~Teraźniejszość~~

-Alice, wszystko dobrze ?- spytał zdenerwowany Jasper, obserwując jak z trudem oddycham
-Miałam wizję, ale to raczej nie możliwe.- wychrypiałam, pijąc powoli wodę
-Powiedz, w domu nikogo nie ma.- zachęcił mnie Jasper, a ja pod wpływem jego pięknych oczu tylko westchnęłam
-Renesmee biegła przez las i zabiła jakiegoś człowieka.- wydukałam wściekła na siebie i jeszcze bardziej na nią
-To nie możliwe.- blondyn machnął ręką
-A jednak.- powiedziałam smutnym głosem- Musimy ją znaleźć Jasper, zanim zniszczy siebie do samego końca.-  dodałam pewnie
-Oczywiście kochanie.- mężczyzna pogłaskał mnie po włosach, a ja wściekła zamknęłam oczy, aby nie myśleć  już o słodkiej Renesmee, która stała się bestią, zabójcą.

~~Renesmee~~

W połowie drogi zachciało mi się spać, toteż zamknęłam powoli zmęczone powieki i odpłynęłam, co nie było tak dobrym jak myślałam pomysłem.
Znalazłam się w jakimś pomieszczeniu, które przypominało mi hotel. Byłam w holu, w którym zauważyłam powtórnie znaną mi z poprzedniej nocy  dwójkę brązowowłosych ludzi.

-Nie.- wydukała słabym, przerywanym głosem kobieta
-Dlaczego ?- brunet założył dłonie na brzuchu. Kobieta chwilę wahała się, jednak po chwili oderwała się i podbiegła do niego, wpijając się w jego usta. Mężczyzna nerwowymi ruchami dłoni, obejmował jej drobne ciało i masował jej włosy i talię. Przyciągał ja do siebie, jakby bał się, ze to co teraz się dzieje jest tylko jego wyimaginowanym obrazem. Tą cudowną chwile, zakochanej pary przerwał inny chłopak, który całkiem zaspany widząc ich otworzył szerzej oczy
-Jeremy ?- spytała brunetka
-Elena co się tutaj dzieje ?- spytał jej chłopak

Brunetka już miała coś powiedzieć, jednak jak co nocy obrazy zniknęły, a ja ujrzałam przed twarzą rękę Rebekah.
-Ej, śpiąca królewno jesteśmy już na miejscu.- powiedziała blondynka, wysiadając z samochodu . Wzięłam do ręki swoje torby, po czym podążyłam za nową znajomą do jakiegoś dużego, bardzo wystawnego domu. Położyłam bagaże przy drzwiach po czym spojrzałam tylko ukradkiem na Rebekah, która podeszła do Klausa oddała mi kluczyki od samochodu.
-Co tak długo ?- spytał jej szatyn
-Byłyśmy na zakupach i obiedzie.- odparłam podchodząc do nich
-Ach tak. – mężczyzna chwilę się nad czymś zastanawiał- Przebierz się, pokarzę ci miasto.- dodał z diabolicznym uśmiechem, a ja odpowiadając mu tym samym ruszyłam do wskazanej prze niego na górnym piętrze sypialni. Na piętrze spotkałam całkiem rozkojarzonego i wybitego z rytmu dnia Stefana.
-Wszystko dobrze ?- złapałam go za ramię, a ten zdziwiony wybałuszył oczy
-Jasne, a co miałoby być nie tak ?- spytał, wyłączając uczucia
-Wyłączanie uczuć.- skwitowałam go z pogardą- Nie radzę.- dodałam z uśmiechem, po czym minęłam go i weszłam do swojej sypialni.

W błyskawicznym tempie wparowałam do łazienki, zamykając się w niej na klucz. Umyłam się i umalowałam po czym ubrałam sukienkę i buty. Po chwili wzięłam do ręki swój telefon, na którym było 100 nieodebranych połączeń od taty. No to się porobiło, nie ma co. Miałam nadzieję, że niedługo im przejdzie, bo w innym przypadku, spotkamy się za dobre kilkanaście lat, czego bym nie chciała. Westchnęłam głęboko wychodząc z pomieszczenia i kierując się w stronę salonu, w którym ujrzałam Klausa, ubranego w czarną marynarkę i ciemne spodnie.

-Świetnie wyglądasz.- skwitował mężczyzna
-Dzięki.- odparłam, lekko się czerwieniąc, komplementy zawsze tak na mnie działały – Gdzie Stefan i Rebekah ?- spytałam
-Moja siostra stwierdziła, że musi sobie samodzielnie poradzić z naprawieniem więzi pomiędzy nią a Salvatorem.- stwierdził Klaus
-To gdzie my pójdziemy ?- spytałam w końcu
-Do mojej ulubionej restauracji, bywałem w niej już  latach 20.- powiedział pierwotny, rozmarzając się
-No to chodź.- ponagliłam go

Szatyn uśmiechnął się, prowadząc mnie do swojego czarn3ego, luksusowego samochodu. Razem dotarliśmy po jakichś kilkunastu minutach do owego miejsca, które było tak wspaniałe jak sobie wyobrażałam.  Usiedliśmy na wygodnych miejscach w jakiejś specjalnej loży, gdyż nikogo innego prócz nas tam niej było. Na talerzach mieliśmy zupę w krwi, a na drugie danie był kawałek mięsa z krwawym sosem. Uśmiechnęłam się tylko do hybrydy, zajmując miejsce przed nim.

-Powiedz mi coś o sobie.- poprosiłam, zajadając zupę
-Co dokładnie ?- spytał
-Masz kogoś ?- zawtórowałam mu pytaniem
-Od czasu Tati wolę się nie angażować, dziewczyny na jedną noc mi wystarczą.- westchnęłam słuchając jego opowieści, gdyż w gruncie rzeczy miałam teraz taki sam stosunek do miłości co on
- A ty ?- zapytał
-Kiedy byłam mała wpoił się we mnie pewien wilkołak, jednak ja nic do niego nie czułam no i go zostawiłam.- wzruszyłam ramionami- Wolę mężczyzn na jedną noc.- dodałam z takim samym jak jego uśmiechem na ustach
-Dogadamy się.- oczy mężczyzny zaczęły się śmiesznie świecić, w skutek czego ciągle się w nie wpatrywałam
-Jutro do Mystic Falls, hm ?- spytałam aby zmienić temat
-Tak, mam nadzieję, że będziesz chciała zaszczycić mnie swą obecnością w mym rodzinnym domu.- zagaił po chwili wampir
-Z największą chęcią.- uśmiechnęłam się uwodzicielsko
-Jeśli będziesz chciała możesz się zapisać do tamtejszego liceum, moja siostra też się wybiera.- powiedział po chwili szatyn
-Cudownie.- wzięłam do ręki szampana i wypiłam jego łyk- Jacy są ludzie w Mystic Falls ?- spytałam po chwili ciekawa
-Powiedzmy, że są różni, bądź inni aniżeli sobie to wyobrażasz.- przewróciłam oczami słuchając jak Klaus owija w bawełnę
-Konkrety kolego.- zagaiłam, a on tylko odchrząknął ślinę i parsknął śmiechem
-Elena Gilbert, na pierwszy rzut oka zwykła nastolatka skrywająca tajemnicę, jest sobowtórem i bardzo potrzebnym elementem tworzenia przeze mnie armii hybryd.- w tym momencie postanowiłam mu przerwać
-Po co najstarszemu wampirowi na ziemi armia ? -spytałam ciekawa
-Kiedy już zdobędę armię, stanę się jeszcze potężniejszy i będę mógł mieć wszystko co chcę.- stwierdził po chwili
-Ktoś tu ma kompleksy…- powiedziałam wręcz niesłyszalnym szeptem
-Co proszę ?- Klaus zmarszczył brwi
-Kontynuuj !- zaaprobowałam
-Jeremy Gilbert jest łowcą i przyrodnim bratem Eleny, miły chłopak, raczej nie przypadnie ci do gustu.- skarciłam go wzrokiem- Jego przyjaciel Matt, który jest byłym Eleny jest raczej typem grzecznego, poukładanego chłopca, kiepskie klimaty- skwitował- Jest też Caroline Forbes i Tyler Lookwood, są parą dosyć specyficzną ona wampirzyca, on wilkołak.- Klaus zmarszczył brwi na myśl o nich- Pomijając moją rodzinę na samym końcu pozostaje ci do poznania Alarick Saltzman oraz Damon Salvatore, brat Stefana- ze zdziwienia prawie wyplułam alkohol jaki miałam w buzi
-Stefan ma brata ?- wychrypiałam
-Alkoholik i nimfoman.- powiedział z diabolicznym uśmiechem
-Nie ma co, zapowiada się ciekawie.- podniosłam jedną brew do góry, chwytając za kieliszek
-Ze mną nie będziesz się nigdy nudzić.- odparł szybko Klaus, również popijając swój alkohol

~~Rebekah~~

Wreszcie mi się udało namówić go, żeby gdziekolwiek ze mną poszedł. Oczywiście nie obchodzi mnie to w ogóle, a tak to właśnie sobie bynajmniej tłumaczyłam. Zerknęłam ukradkiem na Stefana, który myślami był zapewne przy niej, Elenie.

-Uważasz, ze jestem suką ?- spytałam w pełni świadoma tego, ze ma prawo tak o mnie myśleć
-Nie wiem co mam uważać patrząc na dziewczynę, za którą kiedyś skoczyłbym w ogień, która teraz najchętniej wbiłaby mi drewniany kołek w serce.- wytknął mi Stefan, a ja pierwszy raz w życiu pojęłam o co mu tak naprawdę chodzi
Nienawidzisz mnie.- stwierdziłam chłodnym tonem głosu
-Nie.- zmarszczyłam zdezorientowana brwi- Ale nie licz na to, ze tak szybko ci wybaczę, ze znowu będziemy przyjaciółmi, ze ci zaufam.- dodał, jednak ja byłam zadowolona pomimo jego ostatnich słów. Sama postrzegałam siebie jako niezdolną do okazywania uczuć bestię, która powiedzmy sobie szczerze była wredną suką. Taka byłam i miałam głębokie wrażenie, ze Salvatore poczynał to akceptować.
-Chodź!- krzyknęłam, ciągnąc go usilnie za rękę
-Gdzie ?- spytał, a ja tylko pokręciłam głową
-Jutro wracamy do tego zapyziałego Mystic Falls, co oznacza, ze musze ci przypomnieć czasy kiedy Gilbertówny w Twojej głowie nie było.- stwierdziłam, a wampir tylko westchnął- Wyprzedzając Twoje kolejne pytanie idziemy teraz do kasyna.- dodałam, wpadając z nim do pomieszczenia, w którym to już od samego wejścia czuć było cudowną woń Burbonu i papierosów.
-Prawie nic tu się nie zmieniło.- oznajmił blondyn, któremu z zachwytu rozszerzyły się aż źrenice

Uśmiechnęłam się do niego, po czym oboje zajęliśmy miejsca przy stole, do którego mieliśmy taki sentyment, biorąc pod uwagę stare, świetne czasy. Kiedy krupierka zaczęła swoje machlojstwa wiedziałam, że możemy przegrać dlatego ją  zręcznie zauroczyłam a wszelkie żetony znajdujące się na stole lądowały w naszych portfelach. Mieszaliśmy czystą wódkę z likierem i szampanem, a to tylko przez wzgląd na to, ze trunki w owym kasynie były najlepsze na całym świecie. Kiedy dobiegała północ opuściliśmy kasyno i poczęliśmy powolnie wracać do domu.

-Wiesz co Rebekah ?- spytał mnie z Nienacka Stefan-Pomijając to jaką zdzirą jesteś wydajesz się być w porządku.- dodał, a ja spojrzałam zadowolona w blask księżyca
-Jesteś pijany.- stwierdziłam, obserwując go
-I co z tego?- blondyn wzruszył ramionami po czym w ułamku sekundy obrócił się na palcach iw pił w moje usta. Tak bardzo go pragnęłam, łaknęłam jego dotyku i pieszczot, chciałam żeby to trwało wiecznie ale on najzwyczajniej w świecie był najebany, a ja nie miałam zamiaru go wykorzystywać.
-Jesteś pijany.-powtórzyłam rozbawiona jego głupotą
-Od kiedy przejmujesz się tym czy ktoś nadużywa alkoholu czy jest trzeźwy?- spytał blondyn, a ja tylko podeszłam do niego i wpiłam się tak jak on wcześniej w jego usta.
-Mam w dupie, ze nie będziesz tego jutro pamiętał.- nie przerywałam pocałunków, które ciągle się nasilały i pogłębiały, gdyż było mi przy nim tak dobrze

Po krótkim czasie znaleźliśmy się w jego sypialni. Chłopak obchodził się ze mną zarazem delikatnie, aczkolwiek jednocześnie bardzo zdecydowanie. Byłam pewna, że jutrzejszego ranka w jego głowie nie pozostanie nic z dzisiejszej upojnej nocy, jednak nie dbałam o to i rokoszowałam się owym momentem.

~~Renesmee~~

Kiedy tylko znaleźliśmy się z Klausem w domu, zaniepokoiła nas dziwna cisza panująca w nim. Jako, że oboje należymy do osób wścibskich weszliśmy do pokoju Stefana, a tam ujrzeliśmy go tulącego naj gdyby nigdy nic do swojej klatki piersiowej całkiem nagą Rebekah.

-A to się porobiło.- skwitowałam
-Zobaczysz co będzie rano…- zaczął Klaus
-Komedia.- parsknęliśmy razem śmiechem, po czym poszliśmy w odwrotnych kierunkach każde do swojej sypialni